“Kameliowy sklep papierniczy”

This post is also available in: English (angielski)

Bogaty jest ten, który jest zadowolony z tego co ma

sentencja Zen

Przerywam na chwilę czytanie książki “Kamieliowy sklep papierniczy”, bo aż nie mogę się powstrzymać od zaprojektowania kilku jesiennych kartek dla mojej siostry i przyjaciół. Powieść Ito Ogawy już na samym początku sprawia, że odzywa się we mnie zepchnięta na bok, pasja do pisania listów i robienia kartek.

To jest opowieść o listopisarce. Młoda dziewczyna, Hatako, zwana Poppo (dzieci w Japonii wołają tak na gołębie), wraca z Kanady do domu swojego dzieciństwa, ponieważ dziedziczy sklep papierniczy swojej babci Tsubaki w Kamakurze. Kamakura, to historyczne miasto, pełne świątyń, położone na wyspie Honsiu, niedaleko Tokio.

Choć w sklepie nie ma o tym informacji, ludzie wiedzą, że mogą tu zamówić napisanie listu. Przy wejściu do sklepu rośnie wielki krzew kamelii jak gdyby miał chronić dom.

Kamelia japońska, zdjęcie z Wikipedii

Poppo ma swoje poranne rytuały. Gdy wstaje, wstawia wodę na herbatę, w międzyczasie zamiata podłogę i przeciera ją na mokro. Aż miło, że gdy i ja wstaję o 4.30 i po umyciu się, schodzę do kuchni też wstawiam wodę w czajniku i zamiatam podłogę.

Powieść jak przystało na japońską literaturę toczy się wolno z dbałością o szczegóły w zwyczajności. Oprócz codziennego życia bohaterki w Kamakurze, poznajemy też kulturę Japonii.

Gdy zaczyna się lato Poppo idzie do świątyni, żeby dostać talizman oharaoisan, na święto oczyszczenia. Jest to okrągła dekoracja ze związanego sznura ze słomy ryżowej. Wiesza ją na drzwiach z okazji letniego święta oczyszczenia. Niebieskie wstążki talizmanu powiewają na wietrze.

Razem z bohaterką poznajemy również japońską kuchnię. W trakcie czytania nabrałam wielkiej ochoty na pasztet z białej fasoli i pistacji. Chyba muszę go zrobić. 😉 Hatako lubi bowiem chodzić do restauracji i kawiarni. Fajne jest to, że wybiera nie tylko te tradycyjne, ale czasem idzie do Starbucksa, albo do włoskiej knajpki. Tak więc Japonia przedstawiona w książce, to współczesna Japonia na co dzień.

zdjęcie z książki

Jednak esencją powieści są oczywiście listy oraz relacje międzyludzkie, a także sposoby radzenia sobie ze stratą. Hatako pisze listy na zlecenie dla tych, którzy nie umieją ich pisać, a chcieliby swoje emocje wyrazić na papierze. Bo nie da się ukryć, że z listu wyczytujemy głębsze przesłanie niż z maila.

“W zapisanych słowach mieszka dusza – taka jest natura pisma”.

Sama bohaterka czasami się dziwi, że ludziom jeszcze zależy na tradycyjnych listach w epoce Internetu. Jednak uwielbia swoją pracę. A na spotkaniu częstuje swoich klientów specjalną herbatą albo napojem.

Do pisania listów Hatako używa najróżniejszych narzędzi. Przede wszystkim stalówek i rozmaitych tuszów. Ale zdarza jej się także napisać list długopisem, tylko wtedy tym dobrej jakości. Według tradycji każdy list w zależności od tego co ma przekazać jest pisany inaczej. Na przykład żałobę podkreśla się jaśniejszym tuszem, który ma sprawić wrażenie, jakby był wymieszany ze łzami. Dla Hatako jako listopisarki najważniejsze jest się wczuć w klienta i napisać list tak, jakby go pisała ta osoba, która go zamawia.

List zrywający znajomość pisze na twardym pergaminie, żeby nie można było go porwać. Z zapartym tchem wyczytywałam o rodzajach papieru, kopert, znaczków. I nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby jakiś list zwinąć w rulon.

“Jeśli koperta jest twarzą listu, to znaczki są szminką”

Poppo wybiera je bardzo starannie, tak, aby też nie urazić adresata.

Przyznaję, że ostatnio coraz trudniej mi się zabrać do pisania listu. Tymczasem ta książka zainspirowała mnie, żeby do tego wrócić. Bo kiedy piszę ręcznie bardziej się otwieram, myślę, wspominam i chyba bardziej doceniam, to co mam, czyli według sentencji zen, staję się bogatsza.

Najbardziej w książce podobał mi się list napisany przez 5 letnią dziewczynkę na opakowaniu po czekoladzie z narysowanymi tulipanami i informacją z tyłu koperty: Ściśle tajne!

Gdy piszę list, czasami też lubię w nim narysować jakieś kwiatki, albo zaznaczyć imię adresata w jakimś specjalnym kolorze.

A gdy już myślę o listach, to oczywiście przypomina mi się moja przyjaciółka Justyna Paluch, która pisze sporo listów, nawet, gdy nie ma na nie czasu. Przesyła choćby małe wiadomości na papierze. W swoim wierszu napisała kiedyś, że gdyby istniał zawód zajmujący się pisaniem listów, to z pewnością by go uprawiała. A taki zawód właśnie istnieje w Japonii.

Drugą przyjaciółką, która pisze listy, podobnie jak Poppo tuszem jest Daria. No i oczywiście jeszcze muszę wspomnieć o Lilce. Ona niby nie lubi już pisać ręcznie, ale czasem się przełamuje i wychodzą z tego bardzo przytulne przesyłki.

Piękno pisma odręcznego nie tkwi w jego regularności, lecz w cieple, świetle, ciszy i spokoju, które ze sobą niesie.

Ito Ogawa
(Visited 57 times, 57 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *