This post is also available in: English (angielski)
Pada czerwcowy deszcz. Siedzę w swoim malutkim ogrodzie, chlup, chlup, chlup – odpowiada oberwanie chmury. Kot też nasłuchuje i wącha świeże krople. Lobelia staje się jeszcze bardziej różowa. A za pięć minut moje bose stopy ogrzewają już ciepłe promienie.
Przez moment mały irlandzki balkon miksuje się z tokijską kawiarnią Funiculi Funicula. Gdzie świerszcz suzumushi śpiewa: cyt cyt cyt. A zegar bije ding dong. Wtedy kelnerka Kazu dolewa kawę ze srebrnego czajnika kolejnemu bohaterowi, który chce przenieść się w przeszłość, żeby raz jeszcze spotkać kogoś bliskiego. Musi jednak wypić kawę zanim ona wystygnie, by wrócić, bo inaczej zamieni się w ducha.
Na książkę Toshikazu Kawaguchi trafiłam zupełnie przypadkiem w księgarni na lotnisku. Spodobała mi się okładka i tytuł oraz to, że została napisana przez Japończyka. Bo lubię czytać o Japonii.
Sceny toczą się tu bardzo wolno i odniosłam wrażenie, że czytam sztukę teatralną. Jakie było moje zdziwienie, kiedy potem dowiedziałam się, że “Zanim wystygnie kawa” została najpierw napisana jako sztuka teatralna. Dopiero później autor zrobił z niej powieść. A teraz powstają kolejne części. Ja właśnie delektuję się drugim tomem.
To opowieść o wyjątkowej kawiarni w centrum Tokio, znajdującej się w podziemiach, nieopodal stacji metra Jimbocho. Goście lokalu mogą przenosić się do przeszłości, a nawet do przyszłości. Muszą jednak z niej wrócić zanim wystygnie im kawa. I choć te wizyty nie zmienią teraźniejszości, to niejednokrotnie rewidują serca bohaterów. A przy okazji także czytelników.
Pisarz podkreśla na każdym kroku zwykle detale jak stukanie klawiszy starej kasy, dźwięk zegara, albo cykanie świerszcza, przewracanie strony książki. Dowiaduję się, że w Japonii istnieją osobne wyrazy na określenie dźwięków: kap, kap, albo cyk, cyk i normalnie się ich używa w rozmowie. Są również słowa odzwierciedlające blask promieni słonecznych i innych takich zjawisk.
Bohaterami książki są przeciętni ludzie, bywalcy kawiarni. Choć nie wszyscy z nich lubią kawę. Bo ta podawana w Funicili Funicula jest dość specyficzna. Mielona z ziaren mokka, które rosną w Jemenie i Etiopii i mają dość mocny i kwaśny smak.
Nagare, właściciel kawiarni parzy je jako dripp a kelnerka Kazu woli robić kawę w ekspresie. Ciekawe ile czasu stygnie kawa? – zastanawiam się, ale na pewno dość szybko, tak więc podróże w czasie to tylko momenty. Bardzo ważne i tak ulotne. Jak te w naszej codzienności. Książka zabiera nas do tych subtelnych chwil, z miłą lekkością i uświadamiamy sobie jakie są cenne.
Z rynny pod balkonem wypływa mały strumień, krople znikają ze szklanej barierki, przez chwilę mój mikro świat odbija się kałużach pomiędzy kamieniami. Jeden kamień przyniosłam wczoraj z plaży. Tymczasem odkładam książkę i idę przygotować lunch. Gdy będę go jadła zwrócę uwagę na dźwięk: chrup, chrup.
Toshikazu Kawaguchi “Zanim wystygnie kawa”.