This post is also available in: English (angielski)
Słońce jest posępnym, nieogrzewany dyskiem – napisał irlandzki poeta Colm Keegan w swoim wierszu “January Train” (“Styczniowy Pociąg”). Bo matowy, bezdźwięczny, szary, ciężki, ponury, ospały – to słowa, którymi można by opisać styczeń w Irlandii. I ja już szykowałam tekst o ciemnych dniach i markotnym nastroju. Tymczasem wzeszło słońce i rozjaśniło nasz lokalny świat, choć nie na wszystkie dni. Jednak z pewnością rozsunęło ciężkie acz lekko podziurawione zasłony mojego serca.
Gdy rano nad miastem jest jeszcze jagodowo-niebiesko, a ja jadę rowerem do pracy, świergot ptaków jest tak głośny, że przebija się nawet przez warkot samochodów. Po jednej stronie mijam więc czaple lądującą na jeziorze Atalia (Lough Atalia), a po drugiej dostawcze tiry. Dalej za skrzyżowaniem jedzie trochę mniej aut i zarysowuje się więcej domków i ogródków.
Kiedy wychodzę z pracy o 16.00 jest o wiele jaśniej niż w grudniu, więc wzywa mnie pasja, by pojechać do centrum po ostatni chleb z francuskiej piekarni, albo po ciastko Gruszkowa Łapa Niedźwiedzia do C’est la vie! („To jest właśnie życie”), innej, autentycznej francuskiej boulangerie na Terrylandzie.
Ostatnio usłyszałam w radio, że nasze życie jest jak zebra na przejściu na pieszych. Dostrzegamy w nim niekiedy tylko ciemne lub białe pasy, albo i wszystkie naraz. I coś w tym jest, bo gdy chciałam oddać się we władanie stereotypowym obrazom stycznia, to ledwo rano otwierałam oczy, budził mnie mroczny huk sztormu i wypijałam deszcz zamiast kawy. A teraz, gdy dostrzegam jaśniejsze kolory i faktycznie na dworze jest nieco przejrzyście, moje poranne espresso smakuje początkiem, a owsianka z daktylami jest jak przytulna kamizelka.
Galway budzi się z zimowego snu, w moim ogrodzie na dachu kiełkują pierwsze rośliny. A ja coraz częściej spaceruję po Shop Street w rytm dźwięków gitary ulicznych muzyków. Gdy dzwoni poranny budzik, słyszę jak trąbi styczniowy pociąg na pobliskim wiadukcie i jest mi z tym dobrze. Ten pociąg będzie jechał przez Ballinasole jak w wierszu poety. Tymczasem sprawdźcie, co wydarza się u was? Uściski!