This post is also available in: English (angielski)
Drzwi do mojego domu są niebieskie. W przedpokoju żółte trampki chciałyby gdzieś powędrować, ale nikt ich nie zakłada. Zerkają na nie tylko pomarańczowe skały z obrazu Roderic’a O’Connor’a.
Samotność rozlewa się jak morze w pokoju, w łazience, w kuchni. Wiatr potęguje myśli i wplata je we włosy jak papierki po czekoladkach z grudniowych świąt. Nie wiem, którą chcę zjeść? Czy w ogóle chcę.
Są we mnie pustki.
Listę zakupów pieczołowicie pisaną przez dwa dni porywa strach. Zostaję z czymś zupełnie innym. Kiedy moja łódź chybocze się, zaczynam szukać ciszy, z kotem na kolanach.
Dźwięk misy jest jak droga przez jasno-zielony trawnik.
Moje sny odciskają się w wilgotnym mchu. Otwieram oczy i wstaję wywiesić pranie.