Gdy ostatnio wpatrywałam się w gwiazdy

This post is also available in: English (angielski)

Jest ich tysiące, przed małym białym domkiem z czerwonymi drzwiami na Connemarze. Zadzieramy głowy do góry i trwamy kontemplując błyszczące punkciki w rześką noc pod koniec października.

Orion, Wielki Wóz, Wielka Niedźwiedzica i Mniejsza Niedźwiedzica. Jesień dmucha nam w kurtki. Jednak cudowne jest stać na linii skalistego wybrzeża z dzikimi wzgórzami dookoła w ciemności z przyjaciółmi.

fot. Nuno

Tymczasem w domku, w babcinym piecu żarzy się węgiel. Śmiech i dźwięczenie sztućców przy okrągłym drewnianym stole przeplata się z okrzykami “uno”. Za oknem rzeka miksuje się z Atlantykiem. Widzę ją przez zieloną ramę okienną między wielkimi liśćmi bazylii. Za bramą na lokalnej ulicy znak “slow” wyświetla się codziennie niczym mantra, więc nieśpiesznie przytulam te chwile.

Nasze sąsiadki owce podbiegają i meczą jakby chciały przekazać okoliczne plotki. Odpowiadamy im z Camilą, a potem słucham co mówi koniczyna i cieniutki księżyc.

W maluteńkim porcie rumianki zaplątały się w turkusowe sieci. Gdy wędrujemy krętymi drogami fuksjowy sweter Bii błyszczy na tle bajkowych krajobrazów. Na plaży niektórzy zdejmują buty i brodzą w lodowatych falach oceanu. Brazylijska cassava skwierczy w garnku, węgiel dorzucany do babcinej kuchenki jest gładki i płaski jak kamienie, które podnoszę z drogi. Pomiędzy nimi mieni się biały kwarc.

Jestem już z powrotem, ale kamyki noszę nadal w kieszeni, bo dzięki nim nie przewróci mnie wiatr w Galway. 🙂 Przed oczami ciągle pojawia mi się znak drogowy “slow”. Nie biegnę więc po schodach. Czekam na gwiazdy.

Dziękujemy Marian, że udostępniła nam swój przytulny domek w samym środku pięknej Connemary. – Bia, Jack, Camila, Nuno, Gosia i Maciek.

(Visited 56 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *