Wędrówka po londyńskim Camden

This post is also available in: English (angielski)

Pociąg wyjeżdża na stację St. Pancras International. This is London your finnal destination – słyszę z głośnika i czuję miły dreszcz. Już za chwilę przemierzamy wąskie korytarze metra. I wysiadamy na Chalk Farm. Ależ piękny budynek stacji.

I oto jesteśmy w samym środku Camden – rock & rollowej części Londynu, która słynie z wielkiego bazaru z jedzeniem zwanego Camden Market. Jednak Camden to nie tylko kolorowe stragany, alternatywna kultura i muzyczne legendy. Można tu również znaleźć spokojny lokalny klimat i mnóstwo zieleni. A sama dzielnica rozciąga się na dość duży obszar. Można powiedzieć, że to takie londyńskie Śródmieście.

Na początek przyjemnie jest usiąść w pubie Enterprise i zamówić English Pale. Wieczorny koncert Beth Gibbons w słynnym Roundhouse jest elaktryzujący. Przeczytacie o tym w poprzednim poście

Ale najbardziej podoba nam się okolica na północ od Camden Town, czyli Chalk Farm i Primrose Hill nieopodal Regent’s Park.

Rano zjadamy pyszne bajgle w lokalnej Time Art Cafe. Potem przemierzamy ulice z wiktorianskimi kamienicami. Jeden zaułek nazywa się Słoneczne Miauknięcia. Od razu wznoszę myśli do mojego kota i patrzę na tatuaż. 

Ulice są kameralne i pełne zieleni, stare drzewa, krzewy, gęste żywopłoty, byliny, kwiaty, pojedyncze palmy. 

Mijamy szeroki most z ciekawym graffiti. Aż w końcu docieramy do Primrose Hill i kierujemy się na trawiaste wzgórze, z którego rozpościera się niesamowita panorama centrum Londynu. Lokalni mieszkańcy odpoczywają na trawie, ktoś puszcza latawca. Wszyscy delektujemy się spokojem w cieniu imperium. 

Z parku wychodzimy na Regent’s Park Road, która tętni lokalnym życiem. 
Ludzie przemykają tu na rowerach, ktoś niesie kota w spacerowej torbie. Bo kota zabiera się tu nawet do pubu, czy restauracji. 

Przysiadamy w ogródku przy ulicy w piekarnio-kawiarni Sweet Things. Naprzeciwko sklepu z warzywami. Dookoła jest sporo lokali z jedzeniem, można kupić świeże kanapki albo sałatki taniej niż w Centrum Camden.

Letnie słońce rozświetla sobotę. Wędrujemy dalej. W kawiarni na rogu dostrzegam lampki w kształcie meloników. Dochodzimy do Camden Lock Regent’s Canal, który wygląda jak londyńska Wenecja. Po wodzie sunie gondola razem z lokalnym bardem, który śpiewa ballady z gitarą. Tu już jest o wiele tłoczniej, gdyż ścieżka nad kanałem prowadzi do Camden Market.

Bo w Camden trzeba spróbować street food. Mi trafia się coś niesamowitego. Na stoisku Teoshi Sushi Burgers, chłopak serwuje misternie, burgery sushi, totalnie wegańskie, a zamiast bułki są smażone wodorosty z ryżem. Można też wybrać coś z krewetkami lub mięsem. 

W rock&rollowej części Camden jest ciasno i kolorowo. Paraduję w zielonej sukience. I nagle słyszę: – You must be from Ireland. W ten sposób spotykam Irlandczyka mieszkającego w Londynie. W chwili, gdy właśnie zmierzamy do jednego z najstarszych pubów w Londynie i legendarnej sceny muzycznej – The Dublin Castle.

Został założony w 1856 roku, prawdopodobnie po to, by służyć irlandzkim robotnikom pracującym przy budowie pobliskiej kolei. W XX wieku pub zasłynął ze swojej sceny muzycznej. Coldplay, Blur, Madness i wielu innych zaczynali tu swoją karierę. Do dziś lokal rozbrzmiewa rewelacyjną muzyką na żywo i nie tylko. Można się naprawdę świetnie bawić. Nawet barmanka nie wylewa za kołnierz. Prawdziwy rock & roll przetrwał.

Serio, takie miejsca powoli giną. Choć w Camden sporo ludzi nosi koszulki z zespołami muzycznymi. Jednak jest też tu trochę za dużo tandetnych stoisk dla turystów. Dlatego jeden facet przemierza dzielnice w samotnej demonstracji z transparentem:

ROCK’N’ROLL RESCUE – RATUJMY ROCK’N’ROLL

Camden to także przestrzeń dla graffiti.

Obok Roundhouse pojawiła się kiedyś Pokojówka Banksyego. Niestety, mural został wydrapany przez wandali. Jednak w okolicy można podziwiać niemal setki interesujących grafitti.

Mi najbardziej podoba się “Rude Kid Selfie” Dotmastersa na Harmood Street oraz bilbord liryczny pod wiaduktem. W ramach akcji bilbordów artystycznych.

Przekaz z bilbordu wplata się w sytuacje naszych czasów. Pomimo relaksującej, alternatywnej atmosfery, pięknego lata i wolności, przypomina przechodniom o wojnach i podziałach na świecie. Pod wielkim dachem nieba, które jest nasze wspólne.

(Visited 98 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *