“Biała Lokomotywa” w Łazieńcu i w nas

This post is also available in: English (angielski)

A wszystko dzieje się teraz. Tylko raz jedyny.

Wystarczy patrzeć i słuchać, żeby nic nie utracić z tej chwili

-śpiewa Jerzy Stachura Junior na 24 Ogólnopolskich Spotkaniach Poetów „Biała Lokomotywa” w Łazieńcu. Czerwone, żółte fioletowe światło wrześniowego wieczoru oświetla scenę i poetę Edwarda Stachurę stojącego na drodze z rowerem obok swojej matki. Błyszczy życie, które dzieje się tu i teraz.

Daria Danuta Lisiecka ma piękną sukienkę i wita wszystkich gości ciepło, z blaskiem niezmiennej pasji w oczach. Radośni, pochłonięci poezją, rozpoznający się nawzajem, zadziwieni, zaskoczeni Się stajemy na nowo.

Fot. Anna Stanek

Wiersze Nory Iugi, rumuńskiej poetki, która ma obecnie 90 lat są ostre jak skały, wolne ale samotne, czasem krwawią, lecz nie płaczą. Są twarde. Poeta i filolog klasyczny Enormii Stationis tłumaczy je z rumuńskiego w konkursie Europejski Poeta Wolności. Tymczasem nam prezentuje jeszcze te świeże, przed książką. 

Kontrabas nie zmieścił się do samochodu. Jednak Ernest, Łukasz i Jakub z trio Attack of the Mugatu korzystają zwykle z nieoczywistych właściwości gitary elektrycznej, basowej i wiolonczeli. Używają smyczków, pałeczek, a nawet używają ekspresji ciała, która ma duże znaczenie w ich muzycznym eksperymencie.

Dla mnie to odlot do głębszych pokładów mnie samej. Słyszę jak z gitary elektrycznej wydobywa się cykanie świerszcza. Zamiast basów pluszcze rzeka. Skrzypi stare drzewo w lesie. 

Fot. Anna Stanek

Do Łazieńca jadę z wierszem na transparencie dla Edwarda Stachury przez Warszawę i Łódź. Po drodze prezentuję go na dworcach, na których bywał. By w końcu usiąść na ławce pod orzechem z Darią, obok rodzinnego domu Stachury.

W cyklu “Ławka pod Orzechem” opowiadam o moich poetyckich manifestacjach, poezji w Irlandii oraz czytam swoje najnowsze wiersze. Słowa mokną, litery na transparencie trochę spływają. Dookoła mnie siedzą inni poeci i nie tylko poeci pod kolorowymi parasolami. A deszcz właśnie łączy Galway i Łazieniec. Ot, naturalnie rozmywa wszelkie granice. 

Zaczyna lać jeszcze bardziej więc Wolna Trybuna Poetycka“Strofy dla Steda”, gdzie co roku każdy może przeczytać swój wiersz, przenosi się do pobliskiej świetlicy. A potem bierzemy zalaminowane wcześniej utwory i przywiązujemy je niebieskimi wstążkami do siatki obok wielkiej lokomotywy na stacji Zagubin. To niezwykły rytuał dla każdego z nas.

Fot. Ola Gardysiak
Fot. Agnieszka Grzesiek

Czuję tę chwilę aż do teraz. Wiersze zaczynają powiewać na wietrze, spadają na nie przezroczyste krople. Poetka Anna Stanek już po kilku dniach sprawdza, że świetnie Się kontemplują w jesiennym słońcu. Zaś za parę miesięcy przykryje je mróz i śnieg. Miałam okazję być kiedyś w Łazieńcu w lutym i wiersze nadal tam wisiały. Jaka to radość dla przypadkowego wędrowca. 

Fot. Aga Grzesiek

Poetkę Małgorzatę Wątor spotykam zaraz kiedy wysiada z pociągu z Gdańska, już wtedy nie możemy się nagadać o jej pisaniu w języku niemieckim, kaszubskim i pasji do podróży, także tych lokalnych.

Po drodze w Aleksandrowie Kujawskim spotykam również moją przyjaciółkę, poetkę Justynę Paluch i Grupę Poetycką „Hurtownia” z Wrocławia. – Wy się wszyscy tutaj się znacie – zauważa Aga, która przyjechała razem ze mną z Łodzi. 

Ola Raczyńska z Wrocławia.
Fot. Ola Gardysiak

Trafiam na starych znajomych bywających na wcześniejszych edycjach i poznaję nowych, niesamowitych ludzi. Bo na „Białej Lokomotywie” przewodnikiem jest poezja. W Wagonie Księgarskim zdobywam, wreszcie tomik Marii Znamierowskiej “Trzydzieści prostych słów. Okazuje się, że ten najnowszy. Jestem pod wrażeniem piosenek Tomasza Wachnowskiego z płyty “Tańcz jak derwisze”. Chyba pierwszy raz słyszę tango na gitarę.

I w końcu po latach rozmawiam z poetą, bardem i malarzem Jerzym Stachurą, bratankiem Edwarda Stachury. Jego ballady z płyty “Kup sobie wiersz” teleportują mnie do czasów młodości, kiedy grywałam na gitarze i jednocześnie rozpromieniają “tu i teraz”, choć wybrzmiewa w nich melancholia.

Fot. Anna Stanek

Pies Tobiasz pije wodę pod drzewem. A nocą, rudy kot biegnie do mnie przez ulicę tak zdecydowanie, że biorę go na ręce. I myślę: Jak ja Cię przewiozę do Irlandii? Wzruszam się byciem, pełnią księżyca, krótkimi rozmowami, wysoką trawą na łące.

Z Jerzym Stachurą

Tomik Beaty Poczwardowskiej „W kadrze kawiarni” ma wolne strony, aby pomiędzy wierszami autorki, zapisać również coś swojego. A każdy utwór dzieje się w kawiarni. Spotykam też Dariusza Marcinka, którego prozę poetycką “Wniebowstąpienie saren” często mam pod ręką.

Fot. Ola Gardysiak

Intryguje mnie poetka i tłumaczka Anna Błasiak mieszkająca w Anglii, która w swojej poetyckiej książce “Rozpętanie. Deliverance” łączy dwa języki: polski oraz angielski, czasami nawet na przemian. I robi to znakomicie poetycko. Jak ja ją rozumiem, mieszkając poza granicami kraju (…) Mam nadzieję, na kolejne spotkanie i rozmowę, Aniu.

Fot. Ola Gardysiak

A opowieść Darii, Adama i Krzysztofa o teatrze alternatywnym KRAM ’86, który tworzyli wiele lat temu jako młodzi ludzie, sprawia, że widzę i czuję w wyobraźni ich wędrówkę. Z miasteczka do miasteczka, z walizkami pełnymi szmatek. Momenty, kiedy dzielą się szalikiem albo swetrem.

Zostawiają nam to wszystko w niedawno wydanej książce: „Teatr to dziwny, teatr jedyny. Opowieść o Teatrze KRAM’86 na głosy kilku aktorów i paru fanów”.

Fot. Anna K. Abramowicz

W międzyczasie w Aleksandrowie Kujawskim na murze szarej kamienicy zauważam żółte “E” na niebieskim tle. I od razu myślę: “E” jak Edward, choć raczej chodzi o toruńską drużynę piłkarską. Jednak w moim wspomnieniu pozostanie to znakiem poetyckim 

Fot. Agnieszka Grzesiek

W powrotnym pociągu piszę wiersz dla nowo poznanej poetki Anity Jagodzińskiej, której tomik „nic się nie stało” przynosi mi łagodność w podróży. A w Warszawie spotykam się z moją ciocią i czytamy moje wiersze i jej refleksje oraz kroniki. Transparent z utworem dla Edwarda Stachury jest z nami w kawiarni. Ciocia, a także moja mama studiowały razem ze Stachurą na KUL-u, gdyż ówczesny Wydział Nauk Humanistycznych miał wspólne wykłady.

Poezja towarzyszy mi do samego Galway. Na lotnisku przypadkowo rozmawiam z młodą dziewczyną lecącą pierwszy raz do Dublina i opowiadam jej o “Białej lokomotywie” w Łazieńcu. Jest tym wszystkim mile zadziwiona. A gdy już ląduję na wyspie i jadę autobusem w do Galway w ciemnościach jesieni, piszę niespodziewanie wiersz dla mojej mamy. 

W domu rodzinnym E.Stachury, pies Tobiasz.
Fot. Ola Gardysiak.

Spójrz, to my, siedzimy oparci o pień starej sosny. Dzień jest słoneczny i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby uznać tę chwilę za początek wieczności (…)

Dariusz Marcinek, fragment utworu z książki “Wniebowstąpienie saren”.

Program tegorocznej “Białej Lokomotywy” był znacznie bogatszy. Ja dzielę się z Wami jedynie moją osobistą refleksją. Emocje wciąż trwają, a ja opowiadam teraz o tym, co przeżyłam w Galway przyjaciołom z całego świata.

Ogólnopolskie Spotkania Poetów “Biała Lokomotywa” odbywają się od 24 lat w Łazieńcu, obok Aleksandrowa Kujawskiego, w pierwszy weekend września. Pomysłodawczynią i organizatorką jest Daria Danuta Lisiecka. W tym roku do współpracy dołączyły “Refleksy Literackie”.

Fotografię tytułową zrobiła Anna K. Abramowicz.

(Visited 165 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *