Bóg pomiędzy garnkami i patelniami

This post is also available in: English (angielski)

Nie byłam przygotowana na szukanie Boga. Wszak nie miałam z nim kontaktu od dłuższego czasu. Dlatego propozycja rozpoczęcia poszukiwań na dodatek w domu pomiędzy garnkami i patelniami zupełnie mnie zaskoczyła. Jednak zgodziłam się od razu.

To była wspólna weekendowa medytacja i kontemplacja w ciszy codzienności domowej. Spotkanie zorganizowane przez Eileen i KathleenContemplative Outreach Ireland rozpoczęło się w piątek wieczorem i połączyło na zoomie aż 98 osób, głównie z Irlandii, ale też z innych państw. Choć to nie było wymagane, postanowiłam milczeć przez dwa dni, dokładnie jak na marcowym spotkaniu pod Athenry, tuż przed pandemią, o którym możecie przeczytać tutaj.

W mieszkaniu mamy tylko dwa pokoje, musiałam więc wcześniej ustalić z mężem w jakich godzinach będę medytować w kuchni. Ku mojemu zdziwieniu wszystko ułożyło się naturalnie i również mój mąż był z tego zadowolony, bo sam z chęcią wykorzystał ten czas na przebywanie ze sobą.

W medytacji towarzyszył mi kot, który przychodził na dźwięk gongu i układał się na moich kolanach. Wspólne spotkania w ciszy na zoomie odbywały się trzy razy dziennie. Można było wybierać sesje, ja chciałam uczestniczyć we wszystkich. Medytowaliśmy dwa razy po dwadzieścia minut, z trzy minutową przerwą na rozprostowanie nóg. A raz nawet trzy razy po dwadzieścia minut. Na ekranie komputera widziałam jak różni ludzie trwają w ciszy w rozmaitych przestrzeniach swoich domów. Choć byliśmy daleko, wspólna modlitwa milczeniem zbliżyła nas do siebie.

Trwając w ciszy zauważyłam, że uważniej skupiam się na codziennych czynnościach. Pokroiłam bardzo drobno warzywa na sałatkę, choć zazwyczaj kroję je grubo. Wyszło zupełnie naturalnie, bo wcale nie zakładałam, że tym razem zrobię to dokładniej. Obiad jedliśmy z mężem w milczeniu, ale to było pogodne nic nie mówienie i oboje czuliśmy się z tym dobrze. Dzień sam w sobie był bardzo wiosenny i w przerwie poszłam oczywiście na deskorolkę.

Wsłuchanie się w siebie

Kiedy nic nie mówiłam przez dwa dni czułam w sobie przyjemne ciepło, może to była miłość? Wypełniała mnie na pewno akceptacja. I chciałam się tym wszystkim podzielić na zewnątrz. Bóg również milczał, ale nie potrzebowałam żadnych dowodów na jego istnienie. Odkryłam, że w ciszy daję sobie szansę, aby usłyszeć samą siebie i docenić to co naprawdę jest w danej chwili we mnie i pozwolić zmieniać się temu, płynąć wraz z życiem, być innym niż bym chciała.

Czasami lubię słuchać różnych fajnych wykładów, wywiadów, wypowiedzi, ale w gruncie rzeczy chcę pozwalać sobie bardziej na usłyszenie własnego serca. Psychologowie twierdzą, że tak naprawdę my sami wiemy co jest dla nas dobre, nie zawsze jednak powalamy sobie na wysłuchanie samych siebie. Nie jestem pewna, czy przez cały czas jestem zawsze prawdziwą sobą. Chcę jednak wracać częściej do tego co wokół mnie, a nie do koncepcji, którą chcę narzucić, być w tym co przynosi mi życie. W odgłosie aut za oknem, w krzyku mewy przelatującej nad moją ulicą, w braku, z rękoma położonymi na mruczącym grzbiecie kota i zmarszczkami istnienia. Cisza bowiem, to nie brak dźwięków, ale możliwość ich usłyszenia.  

Moje serce to całe moje istnienie. To sekretny pokój, w którym jestem prawdziwie sobą. Tam toczy się historia mojego życia. Na zewnątrz mojego serca jestem zagubiona. W głębokiej ciszy mogę zobaczyć twarz Boga, którego ciągle szukam.

św. Augustyn

(Visited 145 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *