Brukselski Kot

This post is also available in: English (angielski)

Pewnej jesieni byłam w Brukseli. Wczoraj przypomniały mi o tym zdjęcia. Żółto-miedziane liście porozrzucane na chodnikach w centrum miasta, beżowo-szare kamienice, scenerie z domieszką pomarańczu i bordo  – to kolory Brukseli.

Na dachach

Pamiętam jak byłam wtedy zakochana w Maćku, moim obecnym mężu i jacy byliśmy zwariowani. Pokój w którym mieszkaliśmy miał wyjście na dach, z którego można było wspiąć się na inne wielopłaszczyznowe stropy i tarasy. Właziliśmy więc po drabinkach, kładliśmy się na karmazynowym bluszczu i chłonęliśmy trójwymiarową Brukselę. Na niektórych zadaszeniach rosły nawet pojedyncze drzewa. Pokochaliśmy ten łobuzerski, belgijski październik, który niespodziewanie stał się naszym miesiącem. Po latach bowiem wzięliśmy ślub właśnie w październiku.

Parki, ogrody i prehistoryczne stwory

W ogrodzie botanicznym odnaleźliśmy mieszankę stylów: francuskiego, włoskiego i angielskiego. Słońce było złote, gdy wdrapywaliśmy się po szerokich i jasnych schodach. Na ich krańcu spotkaliśmy seledynowego krokodyla, którym trzymał swój ogon w otwartej paszczy, a ja z chęcią podałam mu do pyska jeszcze swoją głowę. Marian, nasz kolega, który również był tam z nami, nie rozstawał się przez cały czas z dinozaurem. Nazwał go Brussels. W zielonej szklarni przyglądały się nam twarze z wystawy fotograficznej. Ale mogliśmy się przed nim schować w wysokich trawach, które pięły się niemal do połowy podniebnego wieżowca wyrastającego tuż za nami. Ten błogi zakątek znajduje się bowiem w samym środku dzielnicy finansowej. Dziś dawny ogród botaniczny w Brukseli stał się po prostu ciekawym parkiem miejskim. Tak poza tym, w stolicy Belgii można znaleźć wiele pięknych i spokojnych parków. A niedaleko Brukseli w Meise, również Meise Botanic Garden.

Kuchenny kredens i ponadczasowy smak

Ściany w miłej restauracji Carpe Diem wypełniały fotografie, jedna przy drugiej. A na pianinie leżał stosik zalaminowanych map Belgii. Choć może to były maty pod talerze? Tego nie pamiętam, ale jestem pewna, że usiedliśmy przy balkonowym oknie na żółtych krzesłach i zjedliśmy najpyszniejsze gofry na świecie. Miałam wtedy na sobie sweter w paski i pomarańczową bluzkę pod szyją zamiast szalika. Tak nosi się w Paryżu – zapewniała mnie przed wyjazdem moja przyjaciółka Baśka.

Bazar przy wiadukcie i koty z froty

Wtoczyliśmy się w tłum w rytmie funky. Ludzie stali grupkami przy wysokich stołach i popijali puszkowe piwo. Na jednym stoisku spotkaliśmy dziewczynę, która sprzedawała własnoręcznie uszyte kamizelki rowerowe i promowała ich noszenie. Materiałowe bratki naszyte na jednej z nich wyglądały jak żywe. Mi szczególnie podobała się ta z frototkowym kotem (czytaj Lilkowym kotem). Pamiętam, że w Brukseli było mnóstwo rowerów i dokładnie widziałam jak na ruchliwym skrzyżowaniu samochody zatrzymały się, aby przepuścić jednoślad. Choć w Belgii rowery mają takie same uprawnienia jak samochody i muszą poruszać się według tych samych znaków.

Na krawężniku

W zabytkowym centrum miasta trwał wielki remont. Okrzyczane landmarki ukryto za kurtyną rusztowań. Nie zmieniało to jednak faktu, że stała do nich kolejka. Czekając na Mariana, przysiedliśmy na krawężniku obok pomnika Manneken Pis / Siusiającego chłopca. Po drugiej stronie ulicy w ceglanej kamienicy sprzedawano belgijskie czekoladki. Niedługo potem wyszłam ze sklepu z Brukselskim Kotem, który miał nastroszone futro w kolorze “stalowy blue”. Zapamiętałam Brukselę jak fajną kumpelkę, z którą na pewno jeszcze kiedyś się powłóczę. Bo Bruksela zdecydowanie sprzyja spacerom. Miałam nawet wrażenie, że można ją przejść na piechotę.

P.S. Stolica Belgii czasami przypominała mi śródmiejski Wrocław, a innym razem Paryż. Była z pewnością bardzo przytulna i parkowa. A w jednej z kamienic serwowano długie, bagietkowe kanapki.

A czy Wy macie ochotę powędrować po Brukseli? A może już tam się włóczyliście? 🙂

(Visited 125 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *