Jeden dzień w Dublinie – nie śpiesz się.

This post is also available in: English (angielski)

Dublin to miasto barwnych drzwi, poetyckich cytatów nawet na skrzynkach elektrycznych, surrealistycznych mostów przecinających rzekę Liffy, piętrowych autobusów, piosenek, stylu grunge, parków, sukienek retro, ludzkich gestów ponad prawo, sielankowych kawiarni, olbrzymich okien i rozmaitych kultur, które codziennie podają sobie ręce.

Jeśli wpadasz więc do Dublina tylko na jeden dzień – zrelaksuj się i zanurz w jego charakter. Znane zabytki zostaw na przyszłość.

Daję Ci słowo, że nawet pół dnia wystarczy, byś poczuł się jak na spotkaniu u wyjątkowego przyjaciela.

W taki oto sposób poznałam stolicę Irlandii kilkanaście lat temu, miałam okazję nawet tu mieszkać, a teraz choć żyję w Galway, to zawsze z wypiekami na twarzy znów wyruszam do Dublina.

Nawet jeśli tym razem naszym głównym celem było spotkanie w szpitalu.

To niemożliwe, aby przejść przez Dublin bez liryczności.

Idź na wystawę sztuki

W Irlandii sztukę można znaleźć wszędzie, nawet w tych najmniej oczywistych miejscach jak choćby obrazy dzieci z lokalnej szkoły powieszone na ogrodzeniach stacji kolejowych. Bo sztuka w tym kraju wydaje się być poważana, nawet ta najbardziej naiwna. Dublin zaś posiada całą gamę galerii i muzeów, które potrafią oczarować artystycznością, nawet jeśli specjalnie się nią nie pasjonujesz.  

Galerii Kerlin odkryliśmy wystawę sztuki współczesnej „Ack Ro”.

Były to instalacje neonów i klipów video stworzone przez irlandzką artystkę Jaki Irvine

Obrazy wyświetlane na ekranach zaskoczyły mnie i wydały mi się współczesnym malarstwem digital, kompletnie odlotowym, bo bez użycia farb. Potem dowiedziałam się, że niektóre z nich, te z dźwiękiem dotyczą emocji jakie towarzyszą osobom w demencji czy w chorobie Alzhaimera, która pozostawia cierpiącym poczucie wyczerpania czasu, a  muzyka  w tych ciężkich stanach może dać chwilowe wytchnienie.

Poczytaj cytaty wyartykułowane w przestrzeni miejskiej

Zatrzymałam się przy starannie wypisanym cytacie z “Ulissesa” James Joyce na ścianie tradycyjnego pubu Kehoe’s. Przesłanie skłania nas, by szukać bohaterów i pięknych rzeczy w szczegółach życia miejskiego. I zdaję się, że to odkrywam za każdym razem w Dublinie.

Z okna autobusu widzę też poezję pieczołowicie wypisaną na skrzynce elektrycznej, a nawet na koszu na śmieci, gdzieś na skrzyżowaniu w Dublinie.

Przejedź się miejskim autobusem

Po Dublinie jeżdżą piętrowe autobusy i to już w nich wyjątkowe. Kiedy siedzisz na piętrze dostrzegasz więcej.

Aby kupić bilet musisz mieć odliczone drobne, które wrzucasz przy wejściu do skrzynki obok kierowcy. Nie bardzo byliśmy przygotowani, zabrakło nam połowę kwoty, kierowca jednak powiedział rzućcie wszystkie drobne jakie macie i bez problemu wpuścił nas do środka.

Za oknem północny nieuprzywilejowany Dublin prezentował nam swój codzienny nastrój. Północ miasta stereotypowo uważana jest za szorstką i zniszczoną, ale moje oko cieszyły domy z kolorowymi drzwiami, lokalne sklepiki, oraz drzewa, które zakwitły już w lutym. Cały czas miałam też wrażenie, że mijamy Phoneix Park, który rozpościera się właśnie w północnej części, największy park Europy, ale to były tylko zwyczajne osiedlowe parki. 😊

Przysiądź w kawiarni a potem w jakiejś lokalnej restauracyjce

W Dublinie można znaleźć naprawdę przytulne kawiarnie oraz restauracje.

Na Wicklow Street dostrzegłam wnętrze z tapetą w kwiaty jak z XIX wieku, a przy drewnianym stole dziewczynę w żółtym berecie pochyloną nad malarskim talerzem. Dubliński klimat – przeleciała myśl w mojej wyobraźni.

To była “Cornucopia” restauracja wegetariańska usytuowana w kamienicy na trzech piętrach, a tłum uśmiechniętych Dublińczyków dosłownie walił do wnętrza na naszych oczach. Potrawy były tak różnorodne jak cztery pory roku i nawet mój mąż mięsojad był zachwycony różnobarwnością dań.

Kup sobie  przypinkę, i zagadaj się ze sprzedawcą, a dowiesz się, że w lipcu przyjeżdża do Dublina Guns n’ Roses.

Wybrałam „Make love no war”, bo to przypomniało mi moją miłość do lat 60-tych, mój mąż zaś wygrzebał sobie znaczek z okładką płyty Guns n’ Roses.

No tak, teraz już wiemy, że w lipcu wrócimy do Dublina na koncert.

Zjedz pączka

Od pewnego czasu w Dublinie można znaleźć zaskakującą liczbę cukierni z kolorowymi pączkami. To takie pączki z dziurką w stylu amerykańskim, wypiekane na miejscu. Wiem, teraz jest trochę na nie moda. Jednak wyjątkowo zdają się one pasować do klimatu Dublina, może przez swoją uniwersalność lub kolory? Albo po prostu „Carpe diem”, które potrafi w nas wyzwolić to miasto.

Bye, bye Dublin. To był naprawdę przyjemny dzień, w zgodzie ze sobą.

Spróbuj i Ty odnaleźć akcenty Dublina, które pokochasz!

(Visited 52 times, 1 visits today)

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *