This post is also available in: English (angielski)
‘Każdy z Was ma swoją historię. Koniecznie ją opowiedzmy‘ – powiedziała aktorka Julie Sharkey na swoim przedstawieniu o ciężko pracującej „Mrówce zwanej Amy” /“An ant called Amy” w reżyserii Rymonda Keane’a. Mrówka w końcu przestała się tak śpieszyć i odnalazła szczęście. A my na koniec tej sztuki przesłaliśmy nasze ciepłe myśli osobom, które są dla nas wyjątkowe. Wysyłaliśmy je w balonie, dmuchanym przez naszą wyobraźnię. Gdy byłam wolontariuszką na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki dla Dzieci Baboró, zwolniłam szalone tempo.
Magiczne światła z teatru wciąż świecą we mnie. Nawet aplikacja Instagrama przestała mi działać na telefonie w te dni. Tak więc, bez żadnych rozpraszaczy mogłam skupić się na tu i teraz. Przede wszystkim na mojej roli “Safety Officera” w teatrze, ale również na spektaklach, które oglądałam. Byłam świadkiem, jak dzieci przeżywają teatr. I jak teatr ich rozpromienia i przenosi w różne światy, które i tak potem okazują się być naszym czarującym życiem.
W papierowym świecie Club Origami Takeshi Matsumoto miało miejsce interaktywne widowisko taneczne. Prawie płakałam ze szczęścia, gdy odkrywałam cuda papieru i patrzyłam jak dzieci wychodzą na scenę, by rozsypywać górę podartego papieru. I same to wyczuły, aktorzy nie musieli ich zapraszać. Rzucały porwanymi papierami w górę, w dół, przed siebie, do innych dzieci i też do mnie. A gdy pogasły już światła, sama położyłam się na papierowym stosie, doświadczając niesamowitego szczęścia.
Ale jak to teatr przybrał “Kształt Cichych Uczuć” /“The Shape of Quite Feelings” w sztuce Maise Lee. I siedziałam z publicznością w ciemnej sali Blue Tea Pot Theatre razem potworami reprezentującymi zmiany klimatu. Jaki kształt i kolor ma zmiana klimatu dla Ciebie? Jakim jest potworem? Czy czujesz go w swoim ciele. Niektóre dzieci pisały, że potwór przybywa z Himalajów, jest brązowy albo purpurowy, zimny i twardy jak lód. Czy coś możemy zrobić, żeby go zatrzymać? Pisaliśmy pomysły na kartkach.
Gdy wyglądałam przez drzwi celtyckiego teatru An Taibhdhearc na ulice Galway, zobaczyłam nasz wspólny kolorowy dom z księgarnią Charlie Byrnesa tuż za rogiem i poczuciem, że poznałam w tym mieście mnóstwo najróżniejszych ludzi. I mogę opowiedzieć im swoją historię a oni dzielą się ze mną swoimi historiami. Bo chcemy tu siebie słuchać.