Tort urodzinowy na wzgórzach Connemary

This post is also available in: English (angielski)

Trzeci lockdown w Irlandii trwał prawie pół roku. Mogliśmy poruszać się tylko do pięciu kilometrów. Niedawno obostrzenia trochę złagodniały i dozwolone jest przemieszczanie się w obrębie jednego hrabstwa. Stęskniona, mogłam wreszcie odwiedzić Connemarę. 16 kwietnia popołudniem w kolorze ciepłego szarego wyruszyliśmy: Bia, Jacek, Maciek i ja, by pokroić na trawiastych pagórkach mój urodzinowy tort.

Feliz cumpleaños

Z Oughterard grafitowa droga wiła się jak wstążka pomiędzy dreszczami emocji. Szum potoku wybiegł nam na spotkanie. A owce zadziwiły się na widok czterech postaci gramolących się pod górę. Na ramieniu niosłam torbę z Connemarą pomalowaną przez Anię. Mogłam ją wreszcie zaprezentować owcom i położyć na kłębku turzycy. Wyjęłam z niej i rozdałam każdemu po papierowym talerzyku, serwetce w kolorze fuksji oraz widelcu prosto z kuchennej szuflady. W drugim pakunku przyniosłam czekoladowy tort z owocami leśnymi zamówiony przez M. w Le Petit Délice –  francuskiej piekarni, gdzie kupujemy codziennie przepyszny chleb. Marcepanową tabliczkę na torcie z hiszpańskim: Feliz cumpleaños podkreśliło światło z ukochanej krainy.

Nie mogliśmy tylko otworzyć wina, bo zapomnieliśmy zabrać ze sobą korkociągu. Jednak Jacek wyszperał w samochodzie ciekawe narzędzie, którym doświadczonym ruchem wepchnął cały korek do butelki. Moja mama zwierzyła mi się, że tak właśnie otwierała każde wino. Włoskie Sauvignon Blanc smakowało minionym czasem i chwilą teraźniejszą, jednocześnie. Wiatr chciał nas zabrać w lot na kocu, czochrał nam włosy, mroził ręce i szarpał sukienkę w koty, kiedy kroiłam ciasto na wzgórzach. Przed nami rozciągał się szczyty Twelve Bens, jezioro i wielowymiarowe przestrzenie we wszystkich odcieniach błękitu.

Przebudzenie ze snu

To była krótka celebracja, ale bardzo intensywna. Deszcz wpadł jak zwykle bez zaproszenia. Choć trochę zmarzliśmy, byliśmy naprawdę szczęśliwi. Powrotna droga tańczyła pomiędzy musztardowymi pagórkami, a mglistym błękitem, Blind Melon śpiewał, że niektórzy bardzo lubią deszcz i nawet na niego czekają, bo choćby skakanie przez kałuże bywa przyjemne.

Po powrocie do domu długo gapiłam się na zdjęcia i filmiki zamieszczone przez przyjaciół na whats-upowej grupie: Gochy Urodziny. Pomyślałam jakie mam szczęście w życiu i jak niewiele mi zwykle potrzeba, by przebudzić się z pokręconego snu. Urodziny co roku odgarniają naburmuszone zwątpienia i przypominają mi, żebym inspirowała się tym co mam dookoła, a także na nowo odmrażają pogubione serce. Tak, to wszystko się we mnie dzieje i bywa nawet bardzo ciemno, ale promienie światła zjawiają się na czas.

Dziękuję Wam za wszystkie niespodzianki urodzinowe, a także każde najmniejsze ze zwyczajnych dni!

Zdjęcia zrobione przez Bię, Jacka i Maćka.

(Visited 123 times, 1 visits today)

2 Comments Tort urodzinowy na wzgórzach Connemary

  1. Irena 20 kwietnia 2021 at 16:46

    takich urodzin jak Ty nie ma nikt inny 🙂 wielu następnych w szczęściu i zdrowiu <3

    Reply

Leave A Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *