Posts tagged szczęście

Tort urodzinowy na wzgórzach Connemary

Trzeci lockdown w Irlandii trwał prawie pół roku. Mogliśmy poruszać się tylko do pięciu kilometrów. Niedawno obostrzenia trochę złagodniały i dozwolone jest przemieszczanie się w obrębie jednego hrabstwa. Stęskniona, mogłam wreszcie odwiedzić Connemarę. 16 kwietnia popołudniem w kolorze ciepłego szarego wyruszyliśmy: Bia, Jacek, Maciek i ja, by pokroić na trawiastych pagórkach mój urodzinowy tort.

Continue reading

Kartki i listy – mój dom podróżuje

Od połowy pandemii uczestniczę w projekcie „Postcard from Home” zorganizowanym przez Amateo – Eurpejską Sieć Uczestnictwa w Kulturze. Polega on na wymianie własnoręcznie zrobionych kartek i listów z tematem przewodnim, którym jest dom. W pierwszym etapie pisaliśmy czym jest dla nas dom, następnie czym dom był, i czym będzie w przyszłości. Ludzie z całej Europy, a nawet i świata zostali dobrani losowo. Ja koresponduję z Paulien z Holandii i choć projekt powoli dobiega końca, my postanowiłyśmy wymieniać się kartkami i listami dalej.

Continue reading

Poezja na co dzień

Poranna kawa pachnie niczym drzewka pomarańczowe na placyku Doña Elvira w Sewilli, choć za oknem mistyczna szarość. Siedzę na sofie jak na ławeczce wyłożonej ciepłymi kafelkami, lecz zamiast odgłosów wody w fontannie, zamęt pralki. Notes oparty o sztruksowe nogi. Nie potrafię wyłączyć poezji. Jest moim życiem.

Continue reading

Co ludzie kochają w Irlandii?

Dziś jest Dzień Świętego Patryka, Paddy’s Day – powiedzą pieszczotliwie Irlandczycy. To narodowe święto Irlandii, które lubi celebrować cały świat. Jeśli kiedykolwiek byłeś w Irlandii choćby w najgorszą pogodę wyjedziesz zachwycony. No, właśnie czym? Jaki jest fenomen tej małej wyspy, gdzie wiatr codziennie targa włosy i deszcz kapie na plecy. Zapytałam kilka osób. Irlandczyków, którzy żyją w swoim kraju lub zagranicą oraz ludzi innych narodowości, dla których Irlandia stała się domem.

Continue reading

Dzień pod znakiem zeszytów

Ten post dedykuję Agnieszce.

Tak, moje życie, składa się z drobnych rzeczy. Lubię wyłapywać je z grafitowego czasu, gdy chmury i kruki zaglądają przez okno. Zdarza mi się więc przeżywać dzień pod znakiem chrupiącego chleba, albo jak ostatni piątek pod znakiem zwykłych zeszytów. Najczęściej doświadczam wtedy prostego szczęścia. I choć jest ono kruche, nie chcę go związywać, bo wiem, że znów, gdzieś, kiedyś zauroczy mnie na nowo swoim drobnym gestem.

Continue reading